wtorek, 8 sierpnia 2017

Uwięziona #2





Bonjour,tu Mat,a dzisiaj druga częsć uwięzionej!


                                                                 ROZDZIAŁ 2


Zauważyłam Meei biegnąca w moją stronę.Mia Violynn Diamondkeep była niebieskooką, blondynką o włosach do ramion.Jej ojciec był architektem,i to całkiem dobrym, więc razem ze swoją córką zamieszkał w Miescie Jorvik, gdzie mieszkałam przez większosć życia.


-Czesć!-powiłałam przyjaciółkę
-Hejka!-odparła radosnie -Och...
Zauważyła siniaka na mojej szyi.
-To...
-Ach,o tym mówisz?To nic takiego-szybko odpowiedziałam zakrywają plamę.
Zaciągneła mnie na ubocze,gdzie nie było prawie nikogo.
-To Jill?-Spytała z troską w głosie
-Tsaaa...-odpowiedziałam niechętnie.
-Musisz od tego odpocząć.Cos w rodzaju odciąć się od ludzi,uciec.-wypowadając ostatnie słowo jej szafirowe oczy zabłysły.-Ucieknij!-krzyknęła
-Ciszej...-skarciłam ją.-To nie przejdzie,a pozatym to czym miałabym uciec?Na piechotę?Na tym starym złomie którego trudno rowerem nazwać?
-No co ci wpadło do głowy!-oburzyła się-Na koniu!
-Ale...-westchnęłam.
Fakt faktem, byłam stajenną,ale w swym marnym życiu doswiadczyłam możliwosci uczestniczenia w zaledwie 7 lekcjach jazdy nie licząc jakis porad wyciągniętych od Gillian i Hermiony-instruktorek.Dawało mi to umiejętnosci sięgające marnego kłusu.Mym marzenie było zostać gwiazdą ujeżdżenia...Ach, mrzonki z dzieciństwa..
-Ale ja cie nauczę!-Rozpromieniła się.-No chodź! Na co czekasz? Biegiem do stajni!
Dobra. Meei jeździła, miała wałacha islandzkiego o imieniu GuardianAngel, ale oni startowali w skokach i crossie.Do mistrzów ujeżdżenia im daleko.Do tego Angel był posłuszny i ułożonym koniem.Ja pragnęłam dzikiego, nieuożonego rumaka...15 minut póżniej rozpoczynałam swą pierwszą poważną lekcję w starej polówce i powyciąganych bryczesach po Mii.   
  Przez następne 2 miesiące nauczyłąm się tyle,co przeciętny jeździec w 3 lata.Miałam nawet postawy skoków i  crossu,ale ani grama ujeżdżania.Mia i tak była z siebie zadowolona.
-Tak,doskonale!Teraz wężyk i kontrgalop-krzyknęła
-Okej,poklep go i wracaj do domu.Jeszcze twoja matka sie wkurzy,a tego bys nie chciała?-spytała z przekąsem
-Tak,jasne.Już lecę..Ohayo!-pożegnałam się. 

                                                                         *

Wracając,znalazłam amerykańskiego  dolara.Zdziwiłam się, ze go widzę,przecież to nie Stany, tylko
Jorvik.odnioslam papierek i schowałam go do kieszeni conajmniej zniszczonych bryczesów. Zrozumiałam, że to znak od losu, że wkrótce odbęzie się co zmieniu moje życie.Na zawsze.


                                                                         *


I jak.druga częsć się podobała? Mam nadzieję :***


Salut,Mat <3



                                                              

1 komentarz:

Przeprosiny XC

Hej, dzisiaj bez przywitania, i wgl.No tak, tak wyszło, nie było mnie tu 4  miesiące prawie, i strasznie za to przepraszam... dodam, że caly...